Wyobraź sobie małego chłopca z leśniczówki, który marzył, że kiedyś dotrze na drugą stronę lasu i znajdzie tam koniec świata. Niestety, za tym lasem rozciągał się następny, a gdy po długiej wędrówce i kolejny się skończył, koniec świata okazał się… wielkim, miejskim śmietnikiem. To odkrycie stało się zwięzłą metaforą dalszego życia młodego kapłana, posługującego wśród narkomanów i osób uzależnionych. Zanim jednak taka misja była możliwa, sam znalazł swój „śmietnik” – początkowo jako zbuntowany hipis, potem narkoman ocierający się o przestępców i życiowych bankrutów: uzależnionych, schorowanych, zrośniętych z poczuciem bezsensu. Był jednym z nich, więc zapisał tamte wydarzenia jak scenariusz rozgrywającego się filmu …