Wstęp
[…] i począł drżeć oraz odczuwać trwogę (Mk, 14, 33)
Słowa wyjęte z Ewangelii św. Marka próbują oddać stan Jezusa z Ogrodu
Getsemani, bezpośrednio przed męką. Niewielu wie, (może tylko sam Ojciec i
Syn), co dzieje się w wymiarze ludzkim Chrystusa, który to wymiar
nierozerwalnie zespolony jest z boskim, w osobie Słowa Wcielonego. Niewielu
wie. Wszystko dzieje się na peryferiach świata, na obrzeżach Jerozolimy. Jest
noc. Jak tamta, betlejemska. Tam drżał pewnie z zimna, choć bliskość matki (jej
bicie serca), zatroskanego Józefa i zwierząt stwarzała krąg ciepła. Drżenie i
trwoga. Tam, około Betlejem, być może demony świata jeszcze zachowały
pewien dystans. Tutaj już nie. Nacierają, kąsają wszystkie udręki, bóle świata,
jego okropności: „Pogrążony w udręce, jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot
był jak gęste krople krwi […]” (Łk, 22, 44). Jakie bóle i jakie okrucieństwa
wpisane były w bojaźń i drżenie Chrystusa w nocy Ogrodu Oliwnego? Czy
bezgraniczna otchłań ludzkiego występku i zwyrodnialstwa przekraczającego
wszelkie granice?
Okrucieństwem bezgranicznym wsławił się wiek XX. Paraliżującym
okrucieństwem naznaczone zostały wszystkie epoki dziejów ludzkich. Nie ma
na ziemi zwierzęcia bardziej okrutnego niż człowiek. Ogląd wieku, który jest
nam najbliższy, może wywołać rodzaj obłędu, paraliżu moralnego i
intelektualnego. O ile jesteśmy gotowi barbarzyństwu człowieka, brakowi
ogłady, prymitywnym nawykom, warunkom życia, przypisać okrucieństwo
wieków minionych, ciemnych, mrocznych, to czemu je przypisać w wieku
oświeconym, wyrafinowanym intelektualnie, moralnie, emocjonalnie i pod
jakim jeszcze kto chce względem. Otwiera wiek postępu, nieograniczonych
możliwości kreacyjnych człowieka pierwsza wojna światowa. Jatki okrutne na
polach bitew, zabijanie po raz pierwszy mechaniczne, metodyczne i ołowiem i
gazami trującymi i bronią biologiczną. Roger M. du Gard w znakomitej
powieści Rodzina Thibault zdobywa się na sumującą refleksję: „Ta wojna
(zresztą każda wojna) nie ma nic z bohaterskiej epopei. Jest okrutna i
rozpaczliwa. Nadchodzi jej koniec. Ludzkość budzi się z niej jak z koszmarnego
snu, oblana potem przerażenia. Bohaterskie czyny, do których popchnęła ludzi,
utonęły w ogólnej grozie. Prowadzono ją na dnie okopów, w krwi i łajnie. Z
odwagą płynącą z rozpaczy. Z obrzydzeniem do odrażającego dzieła, które
trzeba było doprowadzić do końca. Zostawiła wyłącznie ohydne wspomnienia”.
Zdawać by się mogło, na mocy żelaznej konsekwencji logicznej, iż ludzkość
przerażona tym, co się stało za jej sprawą, dążyć będzie na wszelkie sposoby do
zapobiegania konfliktom na jakąkolwiek skalę (nawet najmniejszą). Ale oto:
jedna z najbardziej ohydnych rewolucji, ta bolszewicka, komunistyczna z 1917
roku (jeszcze w czasie trwania hekatomby pierwszej wojny światowej)
zapoczątkowała erupcję takiego okrucieństwa, o jakim z całą pewnością diabli
nie śnili w swoich najbardziej sadystycznych rojeniach. Obłąkańczy Lenin wraz
z gwardią demonów, która wyłoniła się z kloaki stworzonej przez niego,
doprowadzili do zniszczenia i wypaczenia natury ludzkiej. Pisze A. Besancon:
„Komunizm jest nie tyle negacją Boga, ile raczej negacją porządku naturalnego.
To dlatego atakuje jego struktury, jego naturalny, spontaniczny rozwój. W
konsekwencji musi, żeby tego dokonać, zaatakować Boga jako twórcę i
gwaranta tego naturalnego porządku. […] Komunizm mobilizuje więc energie
typu religijnego, […] ma pewne rysy religii, ale ta religia jest wypaczona i
zawiera coś iście diabolicznego. Jest ‘ponadnaturalnie’ zły. […], że komunizm
zawierał w sobie zniszczenie czegoś znacznie większego niż świat
chrześcijański, a mianowicie świata ludzkiego we wszystkich jego wymiarach”.
W 1933 roku sztucznie wywołany głód na Ukrainie (w imię stwarzania
nowego świata i nowego człowieka, świetlanej przyszłości) pochłonął około
czterech milionów śmiertelnych ofiar. Co powiedzieć o „Wielkim terrorze” lat
1935 – 1939, tzw. „czystkach” stalinowskich, które były zakwestionowaniem
podstaw jakiegokolwiek prawa i naturalnego i stanowionego oraz dowodem na
to, że wola obłąkańca może być wyrazem praworządności i porządku. Tortury,
terror na skalę niewyobrażalną, są tylko częścią nowego porządku, świata
wywróconego do góry nogami, parodią i karykaturą świata stworzonego. Było
to wyzwanie najpotężniejsze rzucone Bogu: stworzyłeś świat? zobacz co my
zbudujemy na twoim dziele unicestwionym, jaką odwrotność twojego świata.
Głód w Kazachstanie, wywózki Tatarów krymskich, Czeczenów, Inguszy,
zmniejszyły o połowę liczebność tych narodów. Komunizm jak rak zżerał
wszystko wokoło. Przedarł się do Chin. Jakaż to jest gigantyczna pokusa, móc
łamiąc wszelkie granice, eksperymenty dowolne przeprowadzać już nie na
zwierzętach, ale na ludziach. Poddawać ich najbardziej fantastycznym
wyzwaniom, kazać podejmować działania najbardziej absurdalne, łamiące i
naturę i zdrowy rozsądek. Oto ideologia komunistyczna potrafi rozmiękczyć.
mózg do tego stopnia, że zaciera się granica pomiędzy absurdalną fikcją a
rzeczywistością: „Do wszelkiego rodzaju uzasadnień intelektualnych Chińczycy
przywiązują niesłychaną wagę, chwilami nie sposób nie pomyśleć, że ten naród
godzi się na paranoję, nędzę i śmierć głodową, ponieważ wszystkie te zjawiska
zostały mu (narodowi) przez Mao po marksistowsku wyperswadowane.
Marksistowska czy też quasi – marksistowska perswazja jest tak wyrazista, że
rzeczywistość po wprowadzeniu absurdalnych zaleceń w gruncie rzeczy
przestaje znaczyć i istnieć”. Przewodniczący Mao wymordował około 30
milionów swoich rodaków. Osobisty lekarz kolejnego obłąkańca Li Zhisui,
autor książki Prywatne życie Przewodniczącego Mao opowiada o szczególnej
predylekcji twórcy Wielkiego Skoku: uwielbiał czytać. Opisuje potworne łóżko
Przewodniczącego: „Mao leżał na ogromnym drewnianym łożu, półtora raza
większym niż zwykłe łóżko dwuosobowe, zrobionym specjalnie dla niego. Dwie
trzecie potężnego mebla zawalały stosy książek”. I oto tajemnica tajemnic: ktoś,
kto oddaje się uporczywej, trwałej lekturze, kto czyta nieustannie, gdy
wypoczywa i gdy pracuje, podróżuje i przyjmuje gości, czy może być aż tak zły,
czy może być ludobójcą? Pyta J. Pilch: „Co tak zajadle i przez całe życie czytał
Mao? Jakie książki? Jakie manuskrypty? Jaką literaturę? Przeważnie czytywał
chińskich klasyków. Czyżby zatem klasyka chińska to była literatura, która nie
ocala? A może nie potrafiła ocalać, ponieważ wpadła w łapy potwornego
czytelnika?”. Absolwenci Sorbony francuskiej urządzili swojemu narodowi
krwawą łaźnię. Do dziś nie wiadomo, ile istnień ludzkich straciło życie w
Kambodży rządzonej przez wyrafinowanych intelektualistów. (…)
Liczba stron: 214
Oprawa: Twarda
Wymiary:130×190 Mmm